Od kilku dni żyjemy myślą o kolejnym wyjeździe do ICZMP w
Łodzi na cewnikowanie serduszka. Mieliśmy okazję bywać tam w czasie świąt, dwa
razy spędzaliśmy tam sylwestra więc spędzenie tam długiego majowego weekendu
również nam nie straszne. To będzie moje czwarte cewnikowanie serca, tym razem
jednak oprócz diagnostyki planują poszerzyć mi prawą tętnicę płucną, zakładając
do niej stend. Wyjazd na takie badanie, to duży stres, bo oprócz emocji
związanych z podróżą i przyjęciem do szpitala, do którego bardzo nie chcę
wracać, jest również obawa przed tym, jak zniosę kolejne znieczulenie ogólne,
czy bez problemów uda się nakłuć tętnicę
i przeprowadzić zabieg. Jest też niepewność o wynik badania. Czy uzyskam kwalifikację do
kolejnego etapu leczenia serduszka, do operacji Fontana?
Dwa lata minęły od ostatniej operacji serca – operacji
Glenna i coraz bardziej widać, że potrzebuję kolejnego zabiegu. Pomimo, że
jestem bardzo energicznym dzieckiem, coraz częściej bardzo się męczę, mam
zadyszkę, nasila się sinica. Moje saturacje (wysycenie krwi tlenem) we śnie
mają 80-83%, a w ciągu dnia 72-75%. –
zdrowy człowiek ma 98-100% Wyniki krwi też z każdym miesiącem się zmieniają na
niekorzyść. Potrzebuję tej operacji, aby dalej rosnąć, prawidłowo się rozwijać i
ŻYĆ.
Trochę nam smutno, bo od kiedy zrobiło się ciepło, dużo
czasu spędzam na placu zabaw i ostatnio próbuję nawet bawić się z innymi
dziećmi. Zdarzyło się, że zostałem na placu zabaw z babcią, bez mamy, a to
wielkie osiągnięcie. Wyjazd do szpitala może z powrotem sprawić, że najchętniej
będę przebywał blisko mamy, ale nie ma wyjścia.
Mama przy tej okazji zapytała o pewne moje zachowania które ją zastanawiają i nie wie czy są normą po takich zabiegach, czy powinny niepokoić. Lekarz zapytał, czy mama zna inne żywe dziecko które przeszło to co ja, bo on nie zna więc nie potrafi odpowiedzieć na nasze wątpliwości.
Taka odpowiedź, z jednej strony cieszy, bo potwierdza, że nawet lekarze uważają mnie za twardziela, jednak z drugiej strony to bardzo smutne....
Powiedział za to, że jestem szczęściarzem, bo po takich przejściach wyglądam tak, jak zdrowe dziecko.
Jeden pozytyw z tej wizyty, to że byłem w przychodni i nikt nie zrobił mi krzywdy, a to może być maleńki kroczek w oswajaniu moich ogromnych strachów, jednak wróciliśmy do domu i dalej wiemy tyle co przed wizytą...
c.d....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz